Gospodarzem tegorocznych, Gminnych Dożynek było sołectwo Książ Mały, które zorganizowało je z rozmachem i na medal, zapewniając nawet znakomitą pogodę. Jednak wielkim wygranym okazało się sołectwo Mianocice, a właściwie tamtejsze panie z Koła Gospodyń Wiejskich. Bo po pierwsze: wykonały najpiękniejszy, dożynkowy wieniec. A po drugie: do ich stoiska stała najdłuższa kolejka, choć wcale nie było ono najpiękniejsze.
Na scenie najlepiej spisali się Księżowiacy. Nie tylko dlatego, że to nasz zespół, ale po prostu śpiewali z wdziękiem i werwą. W przeciwieństwie do kapeli z Jędrzejowa, która zwyczajnie przynudzała opowiadając w przerwach stare kawały. Niemniej, dobrze przygrywała do tańca, więc ruszono w tany na ułożonych w tym celu deskach, jeszcze zanim zapadł zmierzch. I można było podziwiać kręcące się na parkiecie, przeróżne ważne figury.
Poza sceną swoje triumfy święciły oczywiście koła gospodyń wiejskich z pięciu wsi naszej gminy: Konaszówki, Książa Wielkiego, Mianocic, Rzędowic i Zaryszyna. Uwagę tłumnie zgromadzonych gości przykuwało pieczone prosię na stoisku KGW Konaszówka. Spora porcja tej wieprzowiny, uzupełniona chlebem i kiszonym ogórkiem, kosztowała 10 zł. Ponadto rozdawano za darmo kilkukartkowy zbiór własnych przepisów na "Zapachy i smaki lata zamknięte w słojach".
KGW z Książa Wielkiego wystawiło również wiele własnych przetworów, w tym niemało bardzo wyszukanych oraz z procentami. Jak na przykład "Okowita Ksiąska". Niemniej, najwięcej klientów ustawiało się tu po lody, serwowane w czterech smakach. Z kolei gospodynie z Zaryszyna wabiły widokiem i zapachem ciast, tak różnorodnych, że aż trudno się było zdecydować. Ponadto, jedynie tu podawano domowe pierogi. A te, co widziałem, dosłownie pożerano, takie musiały być smaczne.
Jako pierwsze, od wejścia na plac, stały panie z Rzędowic. Tłumaczyły, że mają wszystko, czyli i rzeczy słone, i kwaśne i słodkie. A co dodawali towarzyszący im panowie - najsłodsze są one same. Ostatni namiot, najbliższy sceny, zajmowało KGW Mianocice. Leciał stamtąd dym jak z kurnej chaty, ale nie przeszkadzał nikomu z długaśnej kolejki, oczekujących na chrupiące zapiekanki i hot-dogi. Jadły je głównie dzieci. Starsi preferowali tzw. garnek, czyli gęsty gulasz przyprawiony ziołami.
Jeśli po tych opisach serwowanych na dożynkach smakołyków komuś jeszcze nie leci ślinka, może popatrzeć na zdjęcia prezentujące niektóre dania. W każdym razie ani jadła, ani picia, w Książu Małym nie brakowało, więc bawiono się do późnej nocy.
Red.