Radni z komisji budżetowej zaaprobowali wniosek wójta Marka Szopy, by nieczynny od lat punkt skupu trzody chlewnej sprzedać grupie miejscowych rolników Eko-Tucz. Sprzedać z upustem, gdyż nieruchomość jest „dotknięta wadą prawną”, bo formalnie posiada innego dzierżawcę. Tego, który nie stanął do przetargu, i właścicielem nie jest, ale jego spory sądowe z gminą wciąż trwają, co opóźnia zwolnienie obiektu.
Grupa hodowców tuczników, kierowana przez poprzedniego prezesa, wywindowała w licytacji cenę punkt skupu aż na 300 tys. zł brutto. Tymczasem jego wartość rzeczoznawca wycenił w roku 2011 na 170 tys. zł (z czego 64,6 tys. zł za budynek a reszta za trzy, wchodzące w skład nieruchomości, działki). Chociaż obiekt kupiono za aż tak wyśrubowaną cenę, grupa nie prowadziła w nim skupu, tłumacząc to ciągnącym się procesem gminy z dzierżawcą, czyli wspomnianą „wadą prawną”.
Nowy prezes Eko-Tuczu, Jerzy Oczkowicz postanowił mimo wszystko objąć obiekt i rozpocząć w nim skup tuczników. Ale pod jednym warunkiem, mianowicie wystąpił do gminy o udzielenie upustu w wylicytowanej cenie o połowę, czyli 150 tys. zł. Wójt Marek Szopa zaproponował radnym, by upust pomniejszyć do 125 tys. zł, co da wtedy kwotę za obiekt mniej więcej równą jego wartości oszacowanej przez rzeczoznawcę.
Radni zgodzili się z propozycją wójta. Dodatkowo przekonał ich prezes Jerzy Oczkowicz argumentami o możliwości skupu przez jego grupę trzody od każdego rolnika z gminy oraz o potrzebie rekompensaty dla Eko-Tuczu za zyski utracone z racji „wady prawnej” obiektu i nie prowadzenia w nim działalności gospodarczej.
Komisja budżetowa uznała, iż należy teraz przygotować uchwałę intencyjną rady, która po przegłosowaniu na sesji, umożliwi sprzedaż punktu skupu grupie producenckiej z upustem. Z upustem, ale bez strat dla gminy, skoro cena będzie równa cenie rzeczywistej. I co najważniejsze, rolnicy wreszcie będą mogli odstawiać tuczniki do Książa Wielkiego.
Red.