GMINA KSIĄŻ WIELKI

                W ulewach, jakie spadły u nas popołudniem w czwartek, 31 lipca, najbardziej ucierpieli mieszkańcy Antolki, Cisia oraz Giebułtowa. Gminna komisja już w piątek objeżdżała zalane domy, spisując zniszczony dobytek, by wystąpić dla tych mieszkańców o nadzwyczajne zapomogi. – Siła wody płynącej jezdnią i rowami była tak wielka, że potrafiła nie tylko uszkodzić wiele przepustów, ale nawet zrywać całe połacie asfaltu – mówi wójt Marek Szopa, który odwołał zaplanowany urlop, by osobiście ustalić straty oraz kierować naprawami uszkodzonych dróg.

 

                W Giebułtowie woda waliła do centrum wsi drogą od strony Kaliny Wielkiej i od strony Tochołowa.  Podchodziła aż pod remizę, tak że trudno było ustać na szosie, gdyż sięgała do kolan, wlewając się do gumowców. Ponadto prąd był tak silny, że tylko z najwyższym wysiłkiem dało się iść.

                I tu, na gminnej drodze z Giebułtowa do Kaliny Wielkiej straty są największe. Potop pozrywał płaty asfaltu, powymywał ziemię między przepustami a jezdnią, podmył pobocza, powyrywał wielkie dziury w rowach.

                Podobnie, choć w nieco mniejszej skali, została uszkodzona gminna droga prowadząca z Antolki do przysiółka Doły Tochołowskie.

                Najbardziej groźna ulewa okazała się już tradycyjnie w Cisiu. Od strony lasu woda płynęła całą szerokością prowadzącej przez wieś drogi powiatowej. Równolegle, także od strony lasu, rwała rzeka jaką po deszczach tworzy kanał odwadniający nową drogę, którą Nadleśnictwo w Miechowie wybudowało dla zwózki drzew z wycinanych zboczy głębokiego wąwozu.

                Te dwa potoki, zalewając po drodze domy, stodoły i pola, łączyły się na  przepuście pod drogą powiatową, zbyt małym aby pomieścić ten potop. Dlatego tylko część wody płynęła dalej, wyrządzając we wsi kolejne szkody. Natomiast ta woda zatrzymana, utworzyła na kartofliskach i podwórkach wielkie rozlewisko. Mniej więcej takie, jaki powinien być przeciwpowodziowy polder, którego budowę między lasem a wsią postuluje Gmina, lecz przed czym wciąż wzbrania się Nadleśnictwo.

                Jak się dowiedzieliśmy, Lasy Państwowe zleciły naukowcom wykonanie ekspertyzy mającej pokazać skąd płynie woda zalewająca po każdym deszczu Cisie (leśnicy twierdzą, że to z pól). Może te zdjęcia wypływającej z lasu, rwącej, groźnej rzeki (zamieścimy je w poniedziałek), ostatecznie pokażą jaka jest prawda, z którą nie ma co dłużej dyskutować.

Red.

Informujemy, że ta strona stosuje pliki cookies, tzw. ciasteczka. Kliknij „Zgadzam się”, aby ta informacja nie pojawiała się ponownie. Kliknij „Więcej informacji”, aby zapoznać się z naszą Polityką prywatności.